niedziela, 28 grudnia 2014

Rozdział 2

Edit : Do końca weekendu pojawi się rozdział. Przepraszam, że tak długo czekaliście. 

- To na dziś wszystko, do zobaczenia jutro - powiedział profesor Don.
Uśmiechnęłam się szeroko i spakowałam swoje rzeczy. Jestem już zmęczona, tyle godzin siedzieć na uczelni.
Wyszłam z sali i spojrzałam na telefon. Jasmine nie dzwoniła, to ja zadzwonię.
Wybrałam jej numer i powoli szłam w kierunku wyjścia.
- Halo ? - zapytała odbierając.
- Hej, Jas gdzie jesteś ?
- Umm koło takiego wielkiego plakatu z napisem " Ruch to zdrowie, a taniec to ruch "
- Zaraz będę - powiedziałam i się rozłączyłam.
Szłam jeszcze chwilę, aż wpadłam na jakąś dziewczynę.
- Przepraszam bardzo, nie zauważyłam cię. – powiedziałam, podnosząc wzrok na dziewczynę.
- Spokojnie, nic się nie stało.
Rozejrzałam się szukając plakatu.
- Czego szukasz ? - zapytała.
- Plakatu z napisem " Ruch to zdrowie, a taniec to ruch "
- Oooo - zaśmiała się - to moje tzn. naszej grupki stanowisko, chodź zaprowadzę cię.
- Dzięki.. - uśmiechnęłam się lekko.
- A tak w ogóle to jestem Nelly.
- Vanessa .
- Lubisz tańczyć ? - zapytała i ukradkiem spojrzała na mnie.
- Kocham. - zaśmiałam się.
- A tańczysz w jakiejś grupie ?
- Nie, ale rozważam to.
- To dam ci naszą ulotkę, możesz przyjść i zobaczyć.
- Postaram się.
- Już jesteśmy. - powiedziała.
- Dzięki.
- Nie ma za co.
Spojrzałam na stanowisko i zobaczyłam tam chłopaka.
- O to właśnie jest mój partner.
- Hey, jestem  Liam
- Hey, Vanessa.
- Tu masz naszą ulotkę i zajrzyj nie długo. - powiedziała wręczając mi kartkę.
- Dziękuje i na pewno zajrzę.
- Nie ma za co, zawsze do usług. - zaśmiała się.
- To ja już będę lecieć, do zobaczenia. - uśmiechnęłam się
- Paa - krzyknęła jak już odeszłam.
Rozejrzałam się i zauważyłam Jas siedzącą na ławce.
- Hey - powiedziałam jak już podeszłam.
- Hey, co tak długo ?
- Nie wiedziałam gdzie jest ten plakat i poznałam Nelly, która mnie tu zaprowadziła i to jest jej stanowisko.
- Dobra nie ważne.
- Jedziemy już ? - zapytałam.
- Tak.
- Do ciebie czy do mnie?
- Do ciebie - uśmiechnęła się szeroko.
Ja już wiem co oznacza ten uśmieszek.

Weszłyśmy do domu i skierowaliśmy się kuchni.
- Co jemy ? - zapytałam przyjaciółkę patrząc do lodówki.
- Coś na szybko.
- Spaghetti ?
- Może być, zaraz przyjdę.
Wyciągnęłam makaron i gotowy sos w słoiku. Nie mam czasu by robić teraz  świeży sos. Do garnka w której gotowała się już woda dałam makaron, a do drugiego garnka wlałam sos by go podgrzać. 
Po 10 minutach makaron odcedziłam i nałożyłam na talerze polałam sosem i potarłam na górę ser. 
- Obiad - zawołałam.
Po nie długiej chwili Martin wszedł do kuchni rozbawiony razem z Jas.
- A wy co ? - zapytałam.
Nie odpowiedzieli tylko wybuchli jeszcze większym śmiechem.
- Dobra nie ważne. 
Jak skończyliśmy posiłek każdy posprzątał za sobą, a ja poszłam do salonu. Pewnie się dziwicie, że Jas chodzi sobie po domu jak chce, a ja nie zwracam na nią uwagi. Powiedziałam jej, że ma się czuć jak u siebie i tak zostało. Przynajmniej jej nie muszę niańczyć jakkolwiek to brzmi. 
Skakałam po kanałach, aż natknęłam się na reklamę głoszącą jakiś koncert. Zostawiłam program i wstałam by iść po szklankę wody do kuchni. Słyszałam tylko śmiechy tych głupków i jak jakiś facet mówi o koncercie. Wracałam do salonu i usłyszałam.
- Koncert One Direction w San Diego już w przyszłym roku 2015. Bilety można kupować już za miesiąc.
Usłyszawszy to potknęłam się o własne nogi przy tym wylewając zawartość szklanki na podłogę.
-Jas !!! - krzyczę
- Co się dzieje ?
- Przyjadą do nas !
- Ale kto ?
- One Direction, rozumiesz przyjeżdżają ! - nie mogąc powstrzymać radości rzuciłam się na szyję przyjaciółce.
- Serio?! Musimy kupić bilety!
- Ej dziewczyny co się dzieje ? – pyta Martin
- 1D mają koncert u nas – piszczy Jas
- I to jest powód do takiej radości?
- Oczywiście - odpowiadam bratu.
30 minut później siedzimy u mnie w pokoju i liczymy nasze oszczędności, aby kupić bilety na koncert.
- Ale się cieszę Jas – mówię dalej nie mogąc opanować radości
- Ja też Van, ale spokojnie. Najpierw muszą ogłosić dokładną datę koncertu.
- Wiem, wiem, ale i tak się cieszę
- Mam tylko nadzieję, że będzie nas stać na bilety

Gdy Jasmine poszła, musiałam się przygotować na wojnę o moje zajęcia taneczne. Nie pozwolę im zrujnować moich marzeń. Z napięciem wyczekuję powrotu taty. Mam nadzieję, że to przemyślał i mi pozwoli, a jak nie to będę chodzić na zajęcia bez ich wiedzy. Jakoś załatwię kasę na to wszystko.
Około 18 tata wrócił do domu. Poczekam aż zje obiad i wtedy do niego pójdę.
- Vanesso – woła
- Na górze jestem tato – odkrzykuję, słyszę jak wchodzi po schodach i otwiera drzwi do pokoju.
- Chyba musimy porozmawiać prawda ?
- Tak, czekałam aż zjesz obiad, jaka jest twoja decyzja ?- pytam pełna nadzieji
- Uważam, że możesz spróbować z tymi tańcami, ale mam jeden warunek!
- Jaki ?- rzednie mi mina
- Na zajęcia musisz kogoś ze sobą wziąć. Jakąś koleżankę, no chyba że namówisz brata- uśmiecha się do mnie
- Dziękuję – mówię przytulając się do niego- A rozmawiałeś o tym z mamą ? Zgodziła się ?
- Lepiej, żeby twoja matka się o tym nie dowiedziała- puszcza mi oczko i wychodzi

To jeden z moich najlepszych dni. Tyle się wydarzyło, koncert 1D, taniec- och już nie mogę się doczekać tego wszystkiego. Tylko mam problem. KOGO JA WEZMĘ ZE SOBĄ NA ZAJĘCIA ?!

Brak komentarzy

Prześlij komentarz